wtorek, 2 lipca 2013

Cejlon - guest house

 Naszą najlepszą decyzją było wybranie mało turystycznego wybrzeża wschodniego. Kilka lat temu zakończył się tam konflikt, który trwał ćwierć wieku, a w 2004 r. przeszło Tsunami, którego 10 metrowe fale zmiotły wszystko. Gdy na jednym z wybrzeży wydawało nam się, że wszystkie palmy zniknęły przez katastrofę okazało się iż ścięto je wcześniej do budowy bunkrów podczas wojny.
Wiele opowieści o kulturze, historii opowiadali nam właściciele domów. Buddyści, hindusi, Tamilowie, Syngalezi, a to wszystko ciągle podzielone na wioski. W jednej buddyści, w innej katolicy. W opowieściach czuje się jeszcze głębokie rany.

W Little Dream właściciele zaprosili nas na obrządek przy drzewie, otoczonym buddyjskimi figurami. Bardzo osobiste doświadczenie, którym chcieli się z nami podzielić. Dzień wcześniej stojąc przy tym samym drzewie zatrzymał się autobus, a z niego wybiegali pasażerowie i składali ofiarę dla buddy...wsiadali z powrotem i autobus odjeżdżał napakowany do ostatniego miejsca. 

Wszyscy właściciele Guest Housów karmili nas świetnymi curry w ilościach przeogromnych. To była uczta dla podniebienia. Ostrość przekraczała normy przeciętnego turysty, a myśmy prosili ciągle o jeszcze.

No nic, nie będę się tu rozpisywać o curry, kto wie o czym mówię to przyzna mi rację, iż smak lady fingers pamięta się długo.


 














Brak komentarzy: